środa, 23 stycznia 2013

7.

Hej Wam.
Początek tej części jest dosyć denny, bo nie miałam pomysłu jak to rozwinąć, potem się rozkręca nieco. Tak myślę =) miłego.
__________________________________________________________

7.
Gdy obudziłam się następnego dnia, Axla już koło mnie nie było. Usłyszałam za to jakieś rozmowy w salonie, więc pomyślałam, że to pewnie członkowie zespołu znów przesiadują u niego od rana. Wstałam więc i udałam się do łazienki. Po krótkim prysznicu, wskoczyłam w szorty i koszulę rudowłosego, po czym wyszłam do nich się przywitać.
- Siema wszystkim!
- O, jest i nasza Śpiąca Królewna - uśmiechnął się Slash - witamy, witamy i na wino zapraszamy! - mówiąc to zrobił mi miejsce na kanapie obok siebie. Rozejrzałam się po pomieszczeniu - rzeczywiście, jeszcze nie było południa, a stół cały zawalony był butelkami. Dym papierosowy był tak gęsty, że można by go nożem kroić. Westchnęłam i klapnęłam obok Włochatego, sięgając jednocześnie po fajkę. Axl odkręcił jedno wino, podając mi je. W sumie niewiele się odzywał, nieszczególnie też starał się być blisko mnie, wywnioskowałam więc że wczorajsze wydarzenie mogę uznać jedynie za przyjemny epizod.
Po kilku godzinach wspólnego picia i wesołych pogawędek, Duff podniósł się z kanapy i chwiejnym krokiem podszedł do okna.
- Może pójdziemy na miasto? - zapytał - Dość mam siedzenia w chałupie.
Przysypiający lekko Steven, natychmiast się pobudził.
- Jasne, chodźmy! - krzyknął z uśmiechem na ustach.
- Też jestem za - odparł Slash bawiąc się papierosem.
- Nicky, Axl?
- Ja tam mogę iść - rzuciłam - Zawsze to jakaś odmiana.
Axl również skinął głową.
Wszyscy spojrzeliśmy na milczącego dotąd Izziego.
- Stary, chcesz czy nie chcesz, demokracja - Axl poklepał go po ramieniu.
- Whatever - mruknął ten jedynie.
Poszłam zmienić koszulkę i zabrać ze sobą ramoneskę do sypialni i już kilka minut później, cała nasza szóstka dumnie kroczyła ulicami skąpanego w słońcu Miasta Aniołów.

Nie minęło nawet pół godziny, gdy siedzieliśmy już w Roxy, popijając piwo i whiskey. Z uwagi na wczesną porę, w klubie nic szczególnego się nie działo, toteż po kilku kolejkach chłopakom znów zaczęło się nudzić. W środku siedzieliśmy tylko my, trzy osoby przy drugim stoliku i obsługa. Muzyka tego dnia też była wyjątkowo gówniana. W pewnym momencie Duff pochylił się w stronę Axla i szepnął mu coś na ucho.
- Słuchajcie, my lecimy na chwilę na miasto, musimy coś załatwić - odezwał się Rudy - idźcie może do Slasha, będziemy tam do godziny czasu.
Następnie obaj wstali i skierowali się w stronę wyjścia. My, nie mając lepszej alternatywy poszliśmy w ich ślady, udając się do mieszkania Slasha.
Gdy weszliśmy do środka, rozejrzałam się uważnie, ponieważ to było dla mnie nowe miejsce. Układ pokoi wyglądał bardzo podobnie do gniazdka Axla: salon z kuchnią, łazienka i sypialnia. Ściany dziennego pokoju były pomalowane na szaro, z wieloma różnymi rysunkami i kolorowymi graffiti.
- Wooow - westchnęłam z uznaniem - sam to narysowałeś?
- Yup - odrzekł i dumnie wyparł klatę do przodu - wszystko co tu widzisz.
- Naprawdę godne uznania.
- Okładkę do naszej płyty też miał ciul zaprojektować, to wiecznie mu coś w tym przeszkadza - mruknął Steven.
- Oj już, japa. Spieszy nam się gdzieś? Wydawnictwo się opierdala gorzej niż ja.
Usiedliśmy wszyscy na kanapach i gadaliśmy jeszcze chwilę o jakichś pierdołach. Niedługo potem w drzwiach pojawili się Axl z Duffem, uśmiechnięci od ucha do ucha.
- A co wy tacy szczęśliwi? - zapytałam.
- Eeech, bo życie jest fascynujące - odparł Duff.
No tak, prawdopodobnie coś brali. I prawdopodobnie była to kokaina, sądząc po tym, że z tego co zdążyłam zaobserwować, lekkie narkotyki już ich nie cieszą. Liczy się tylko koka i hera, a po tej drugiej raczej nie byliby tak pobudzeni.
- Dobra chuje, przyznawać się, co tam dobrego macie - odezwał się do tej pory milczący Izzy.
- Właśnie kurwa, Bóg kazał się dzielić! - ryknął Steven.
- Przecie wam nie bronię, Jezu - Duff podszedł do stolika i wyłożył towar na blat.
Izzy, nareszcie trochę ożywiony, potarł dłonie uśmiechając się szeroko.
Rozsypali wszystko w równe kreski, po czym Slash podał mi zwinięty banknot.
- Panie przodem.
- Dzięki, tym razem sobie odpuszczę - rzuciłam - po ostatnim chwilowo mam dość.
- Jesteś pewna? - zapytał Duff - dzisiejszy stuff jest naprawdę godny.
- Powiedziała, że nie, więc daj jej spokój - odparł Axl.
W sumie... Cholera, trochę byłam na niego wkurwiona. Kiedy ja nie chciałam dzień wcześniej gadać o tym co zaszło, to był wielce obrażony, a dziś sam unika tematu, a na dodatek mam wrażenie, że mnie unika. Świetnie kurwa. Jeszcze dragów mi tu do pełni szczęścia brakowało. Nie mam nic przeciwko ćpaniu, ale naprawdę nie miałam ochoty brać tego dnia, a oglądanie piątki zaćpanych gości w jednym pomieszczeniu to nie był szczyt moich marzeń.
Po niespełna dwóch godzinach spędzonych w tym towarzystwie, nadal pijąc, poczułam senność.
- Slash, masz coś przeciwko, żebym zdrzemnęła się u ciebie?
- Nie, coś ty! Sypialnia należy do ciebie!
Mówiąc to wskazał na czarne drzwi naprzeciwko wejściowych. Weszłam do środka. Moim oczom ukazał się rząd czterech gitar, duże łóżko z czerwoną pościelą, półka pełna książek... I oczywiście wspaniałe bazgroły na ścianach. Koleś naprawdę miał talent - to trzeba mu było przyznać. Nie miałam jednak siły na większe zachwyty, niesamowicie chciało mi się spać. Ściągnęłam bluzkę i w samych szortach i staniku wskoczyłam pod kołdrę.

***
Otwierając oczy następnego poranka, czułam obejmującą mnie od tyłu rękę. Uśmiechnęłam się, myśląc, że to Axl. Odwróciłam się w jego stronę i w następstwie tego co zobaczyłam, dosłownie spadłam z hukiem z łóżka.
- Co jest do kurwy nędzy?! - wrzasnęłam - co ty tutaj robisz?!
Koło mnie znajdował się zdezorientowany i rozbudzony już Slash. Popatrzył na mnie z miną osoby która nie ma zielonego pojęcia co się działo dnia wczorajszego. Podniósł się na łóżku, popatrzył na mnie i już miał się odezwać, gdy na jego twarzy pojawił się rozbrajający uśmiech. No tak, stałam przed nim w samym staniku. Szybko porwałam więc koc i szczelnie się nim owinęłam.
- Dobra... - zaczęłam spokojniej - możesz mi kurwa powiedzieć, co się wczoraj działo?
- A żebym to ja wiedział - odparł odpalając papierosa - nawet nie pamiętam jak się tu znalazłem.
- Gdzie Axl? - zmieniłam temat.
- Cholera go wie.
Po chwili jednak przyjrzał mi się badawczo.
- Ej... Wy kręcicie ze sobą, czy coś?
- Nie... to znaczy nie wiem - odparłam. Przedwczoraj po powrocie z parku sprawy przybrały niespodziewany obrót...
- Przespałaś się z nim! - przerwał mi.
Kiwnęłam potwierdzająco głową.
- Hah, kurwa, wiedziałem - uśmiechnął się - ta ruda małpa od początku miała na ciebie niezłą chrapkę.
- Taa... może. A nie uważasz, że TO komplikuje całą sprawę? - zapytałam - mówiąc 'to' mam na myśli wczorajszą noc.
Slash miał minę, jakby w końcu coś do niego dotarło.
- O kurde - jęknął - no to Wiewiór mnie zajebie.
- Czyli do czegoś między nami doszło?
- Nicky, kurwa nie wiem - odparł - zmieszałem koks z wódą, ty też nie do końca ogarniałaś wczoraj... Ale ty jeszcze nie wiesz jaki jest Axl.
- Co masz na myśli?
- Jak upatrzy sobie jakąś dupę... To znaczy kobietę - poprawił się szybko - to jemu mała aluzja wystarczy, żeby wystrzelać drugiego po pysku. Jednym słowem... Mam przejebane.
- Dobra, nie ma co gdybać, idziemy do niego - wstałam z łóżka i zaczęłam się ubierać.
- Hohoooo - zawył - mowy kurwa nie ma. Ja się tam przez najbliższy czas nie pokazuję.
- Whatever, jak chcesz - rzuciłam i skierowałam się w stronę wyjścia - to na razie.
- Powodzenia - mruknął na pożegnanie.

***
Idąc do mieszkania Axla miałam pewne obawy. A może raczej złe przeczucia. Mój krok stawał się coraz wolniejszy, im bliżej celu byłam. W głowie miałam miliony myśli, a sama sobie plułam w brodę, za swoją nieodpowiedzialność.
Samo dojście z klatki do drzwi mieszkania zajęło mi dobre parę minut.
Z ciężkim sercem, które nagle postanowiło zacząć napierdalać w ekspresowym tempie, powodując przyspieszony nerwowy oddech, nacisnęłam dzwonek i czekałam.
W tamtym momencie chyba zdałam sobie sprawę, że musi mi zależeć na tym rudym głupku, skoro emocje powodują takie reakcje fizyczne. Nie miałam jednak możliwości zastanowienia się nad tym dłużej, ponieważ drzwi się otwarły.
Chyba nie taki widok chciałam zobaczyć.
Naprzeciw mnie stał Axl. Jego mina nie wróżyła niczego dobrego, kolor twarzy - który zmienił się na ciemnoczerwony - również.
- Czego kurwa chcesz? - mruknął na dzień dobry.
"Noo... to zapowiada się ciekawa rozmowa" pomyślałam w duchu, a kamień wiszący na moim serduchu spowodował, że prawdopodobnie miałam je już w okolicach żołądka.
- Mogę wejść? - zapytałam spuszczając głowę.


c.d.n.

3 komentarze:

  1. Kolejny świetny rozdział... haha ale no żeby ze Slashem i Axl już o wszystkim wie czy co? xD

    OdpowiedzUsuń
  2. hah, sprawa poniekąd wyjaśni się w następnej części :D ale tylko poniekąd ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. hohohooo, będzie wpierdol XD XD

    OdpowiedzUsuń