wtorek, 15 stycznia 2013

3.


Part 3.



Rozebrałam się i wrzuciłam swoje ciuchy do pralki. Wzięłam relaksujący prysznic, po którym owinęłam się szczelnie ręcznikiem. Wróciłam do sypialni w poszukiwaniu plecaka w którym miałam jakiś stary t-shirt i spodenki. Niestety nigdzie nie mogłam go znaleźć.
- Axl nie widziałeś gdzieś mojego plecaka? – zapytałam wchodząc do salonu. Mężczyźni byli wyraźnie zmieszani. Patrzyli na mnie bez słowa.
- Halo, tu Ziemia! – podeszłam bliżej i pomachałam rudowłosemu ręką przed twarzą.
- Eee, co? – chłopak w końcu wyrwał się z amoku – a, plecak no tak… – odwrócił się i miał zamiar mi go podać jednak po chwili uderzył się dłonią w czoło.
- Kurwa mać, Nicky… Nie wziąłem go wczoraj z klatki.
- Zajebiście – burknęłam – w takim razie nie mam nic w co mogłabym się ubrać. Dobra dasz mi jakiś swój łach? – zwróciłam się do niego ponownie.
- Łach… – powtórzył za mną – a! łach! – w końcu zaskoczył o co mi chodzi – jasne, już przynoszę! – krzyknął po czym zniknął w drugim pokoju.
- Ty pewnie jesteś Slash – uśmiechnęłam się do mulata i podałam mu rękę – miło cię poznać.
Odwzajemnił uścisk i chyba w końcu po dłuższej chwili oprzytomniał.
- A nie możesz zostać w ręczniku? – wykrzywił usta w łobuzerskim uśmiechu.
- No nie bardzo, bo jak wy oboje tak reagujecie na kobietę w ręczniku, to chyba nie pogadalibyśmy za wiele – uśmiechnęłam się i wzięłam od Axla rzeczy, które właśnie mi podał, po czym zniknęłam za drzwiami sypialni.
Narzuciłam na siebie szybko koszulę w kratę i czarne, jeansowe rurki. No tak, tego że będzie miał stanik się nie spodziewałam, więc zrezygnowana wróciłam do pokoju.
Zarówno Axl jak i Slash siedzieli na kanapie. Usiadłam więc na fotelu naprzeciw nich.
W tym momencie do mieszkania wpadł blondwłosy, wysoki chłopak.
- Ahoj załogo! - ryknął na wejściu - Nightrain podjeżdża do stacji Axlowo! - dodał, po czym wyciągnął w górę dwie reklamówki jednorazowe, pokazując swoje zdobycze.
- O kjuueerwa mać, dziewczyno – blondyn najwidoczniej zarejestrował moją obecność, bo zwrócił się do mnie wzdychając – ty to masz czym oddychać…
- Duff skasuj kurwa ten rozmarzony uśmiech z twarzy, bo ci zajebię! – ryknął nagle Axl, co mnie trochę zaskoczyło.
- No właśnie, dupku, byś się ładnie z panią przywitał, a nie z chamówą na dzień dobry wyskakujesz - dodał Slash.
- Ach tak, przepraszam - chłopak zwany Duffem, odłożył siatki na ziemię, po czym podszedł do mnie chwiejnym krokiem. Widać było, że już coś wypił w drodze do mieszkania. Pochylił się, chwycił moją dłoń i jak przystało na prawdziwego gentlemana, złożył na niej pocałunek, po czym powiedział siląc się na szarmancki ton:
- Przepraszam zacną panią najmocniej za swój brak okrzesania i mam nadzieję, że się pani zacna nie gniewa. Z racji tego, żem prosty chłopak, nie obiecuję jednak braku takich sytuacji w przyszłości. Poza tym, Duff jestem.
- Nicole - uśmiechnęłam się w jego stronę - a przeprosiny przyjęte i się nie gniewam.
- Łoo jezus, nie dość, że masz fajne cycki, to jeszcze równa kobita z ciebie - odparł blondyn - gdzie wy taką dziewczynę znaleźliście? - rzucił do chłopaków.
Tamci już machnęli ręką na powyższy komentarz, najwidoczniej stwierdzając, że nie ma sensu ustawiać chłopaka do pionu. O kilka win za późno.
- Pijemy? - zaciekawiona spojrzałam w stronę reklamówek stojących koło kanapy z niemałym uśmiechem na twarzy.
Duff znowu odwrócił się w moim kierunku - ja się kurwa z nią ożenię, taka jest fajna - wyszczerzył się.
W tym momencie zadzwonił telefon. Axl poszedł odebrać. Po chwili wrócił i powiedział coś do Slasha.
Ten niechętnie podniósł się z kanapy.
- Duff, spierdalamy.
- Cooooo? - jęknął chłopak, który już trzymał otwartą butelkę i zdążył się na dobre rozgościć.
- No rusz dupę, jest sprawa do załatwienia - odpowiedział Saul - A wino ci nie ucieknie, wpadniemy tu za kilka godzin.
- Ale mnie się nie chceeee... Sam nie możesz?
- Wstawaj kurwa, bo jak nie to cię stąd wyniosę i nakopię do dupy przy okazji. Po co ci to - Slash powoli tracił cierpliwość.
- Dobra, już dobra - chłopak zaczął się podnosić - Ale nie wypijcie tego beze mnie!
- Spoko, spoko - uspokoił go Axl - będzie czekać nie tknięte - dodał, po czym odprowadził ich do drzwi.

Również wstałam i podeszłam do okna.
- Ładny masz stąd widok…
- Przepraszam cię za tego durnia i jego kretyńskie komentarze – Axl podszedł do mnie od tyłu odgarnął pukiel moich loków z policzka - ale nie chciałem już nic mówić, bo po pijaku do niego jak grochem o ścianę...
- W porządku mam dystans - odparłam nadal wpatrując się w dal - gdyby mnie czymś obraził zarobiłby z liścia, pijany czy nie - uśmiechnęłam się.
Po chwili chłopak objął mnie od tyłu i wychylił się, całując w policzek.
Momentalnie poczułam jak drżą mi nogi, jednak nie byłam pewna, czy chcę czegoś więcej. Zagryzłam wargę i obróciłam się w jego stronę, z zamiarem wyrwania się z uścisku i powrotu na kanapę, jednak gdy nasze oczy się spotkały, przytrzymał mnie mocno i pocałował tak zachłannie, że gdyby nie ten uścisk, osunęłabym się na ziemię.
Po chwili jego ręka zawędrowała pod moją koszulkę. Drugą przycisnął mnie do siebie. Dziwne, wewnętrzne wątpliwości  których wytłumaczyć nie potrafię, kazały mi przestać. Odsunęłam się od niego i spojrzałam w podłogę.
- Co jest, Maleńka? – uniósł dłonią mój podbródek sprawiając tym samym, że nasze spojrzenia znowu się skrzyżowały – przepraszam, jeśli…
- Ciii – przerwałam mu – nie mów nic, nie przepraszaj. Ja po prostu nie znam cię i wydaje mi się, że to wszystko za szybko się toczy – wyjaśniałam nieporadnie.
- Mimo wszystko przepraszam. Nigdy nie umiem trzymać tych łap przy sobie.
- W porządku - odparłam - teraz może lepiej pomóż mi znaleźć jakąś robotę i mieszkanie - Zmieniłam temat wracając na kanapę.
- Co? Pracę? Ale po chuj właściwie?
- Nooo... - zaczęłam - bo nie chcę ci siedzieć na głowie.
- Przestań Nicky, bo się jeszcze obrażę! Nie przeszkadza mi twoja obecność, wręcz przeciwnie - jest mi kurewsko miło, że nie muszę tu siedzieć sam - odparł.
- Po pierwsze widzę, że koledzy cię odwiedzają, poza tym jesteś wolny, więc moja obecność na pewno choć trochę cię ogranicza, jeśli o panienki chodzi - wyliczałam szybko - i nic też nie zmienia faktu, że jestem cholera wie kim, znikąd i bez niczego - westchnęłam - tak się nie da żyć, muszę się ogarnąć.
Axl westchnął.
- A ja pominę fakt, że pierdolisz jeśli chodzi o początek twojej wypowiedzi - zaczął - to jeśli o resztę chodzi, to daj sobie spokój, proszę, przynajmniej przez najbliższy tydzień, bądź dwa. Chciałbym, żebyś na spokojnie doszła do siebie - w jego łagodnym głosie słychać było troskę.
- Okay - rzuciłam - tyle chyba mogę wytrzymać.

1 komentarz:

  1. hahahah! tak, już widzę, jakbyś mu odmawiała i jeszcze się rwała do pracy tak sama z siebie :D

    Ale dobra, żeby nie było, to mi się podoba. Póki co. Więc pisz dalej, a ja, twój mentor życiowy będę Cię opierdalać :D

    OdpowiedzUsuń