wtorek, 2 kwietnia 2013

12.

Witajcie ;)

Czytającym te wypociny należą się jakieś wyjaśnienia, dlaczego tyle czasu mnie nie było.
Cóż... wylądowałam w szpitalu na pewien czas. Nie będę się teraz wdawać w szczegóły, bo to dla mnie jeszcze świeży i nieprzyjemny temat. Nie bardzo jest też o czym gadać. Po wyjściu jeszcze przez dwa tygodnie leżałam w domu, bez jakiejkolwiek chęci do poddania się niektórym czynnościom, w tym aktywności na blogu. Mam nadzieję, że te z was, które to czytają, jakoś mi darują i nie przerwią czytania na stałe ;) Postaram się spiąć trochę tyłek, żeby poziom jakoś tragicznie nie poleciał w dół.
Jeszcze raz - serdecznie Was przepraszam, ale cóż... siła wyższa.
I od razu zaznaczam, że ta część nudnawa, bo wyszłam z wprawy trochę, poza tym to przejściówka do kolejnego wątku, który będzie już ciekawszy ;)
___________________________________________________________________

- Ochujałeś - szepnęłam z uśmiechem na ustach, gdy pocałunek dobiegł końca. Axl nadal mocno mnie trzymał.
- To twoja wina - odparł, a ja wtuliłam się w niego mocniej. Wszystko już chyba było jasne. Czułam, że wszystkie wątpliwości nagle wyparowały, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Nie wiem, naprawdę nie wiem, co on ze mną robi i dlaczego do cholery tak na mnie działał! Stosunkowo prawie go nie znałam, a już tak namieszał w moim życiu.
Staliśmy tak jeszcze chwilę, gdy z drzwi na klatkę wyszli, zataczając się, Slash ze Stevenem.
- Oooo, nasze gołąbeczki się pogodziły! - ryknął blondyn podchodząc bliżej - jakże się kurwa wasza mać cieszę! - mówiąc to poklepał Axla po ramieniu. Odpowiedziałam mu jedynie uśmiechem. Chwilę po nim przyczłapał do nas również Kudłaty, gratulując mi dobrze podjętej decyzji.
- Dobra, to może zaprowadź już kolegów do domu - poleciłam Axlowi widząc stan reszty ekipy.
- Myślałem, że spędzimy teraz trochę czasu razem - odparł, a ja w jego głosie wyczułam nutkę smutku.
- Jutro też jest dzień. Ja też już padam na twarz, emocji mi dziś nie zabrakło.
Pocałowałam go i pożegnałam się z chłopakami, po czym pognałam na górę podzielić się dobrą nowiną z przyjaciółmi.
***
Całą trójkę zastałam w salonie.
Po ich pytających spojrzeniach domyśliłam się, że James wyjawił im historię, którą mu opowiedziałam, lub przynajmniej jej fragment.
- I jak? - blondyn nie wytrzymał i zadał pytanie.
- Dobrze... - odparłam - pogodziliśmy się.
- Pojebało cię? - niemal krzyknął.
- Oj daj mi spokój, okay? Każdy zasługuje chyba na drugą szansę. Jeśli okaże się chujem za jakiego już jak widzę go uważasz, to wyjdzie prędzej czy później. - burknęłam wściekła, siadając na kanapie.
- W takim razie lepiej, żeby to wyszło jak najszybciej - rzucił i wyszedł z salonu.
- Wy też sądzicie, że upadłam na głowę? - zapytałam pozostałych w pomieszczeniu mężczyzn.
- W sumie to nie, coś z tego może wyjść - odparł Nathan - wiesz, że James sie martwi i zawsze będzie przewrażliwiony na punkcie twojego szczęścia.
- Ja też myślę, że dobrze postąpiłaś - odezwał sie Matt - a teraz idź pogadaj z tym mrukiem, bo to nie jest powód, żebyście się kłocili. W końcu on też chce dobrze.
Upiłam jeszcze łyk wina i ruszyłam w kierunku naszej sypialni.
Uchyliłam lekko drzwi i zobaczyłam nadąsanego Jamesa leżącego na łóżku.
- Weź odpuść, co?
Ten po chwili zmienił pozycję na siedzącą.
- Po prostu nie chcę, żebyś potem cierpiała - mruknął - faceci rzadko się zmieniają, mała. Oboje jesteście porywczy i...
- ... chcę spróbować mimo wszystko - weszłam mu w zdanie - nie wiem dlaczego, po prostu mam w stosunku do niego pozytywne przeczucie.
James westchnął, po czym wstał i mnie przytulił.
- Obyś się nie myliła - szepnął, po czym wyszedł na moment do salonu.
Chwilę później wrócił, trzymając w ręku bursztynowy trunek.
- Whiskey na oczyszczenie atmosfery?
- Whiskey na celebrowanie twojego wyboru - odparł - oby nie okazał się głupi.
Następnie nalał je do dwóch szklanek i podał mi jedną z nich.
- Właściwie, to ja też chcę ci coś powiedzieć - zaczął.
- Hm?
- Kiedy cię nie było, zacząłem spotykać się z pewną dziewczyną. Znam ją już od jakiegoś czasu, ty zresztą też, bo jest naszą sąsiadką - mówił bawiąc się szklanką - ale pewnie jej nie pamiętasz, więc chciałbym, żebyście się spotkały. Powiesz mi co myślisz.
- Fajnie, że kogoś masz - rzuciłam z uśmiechem na ustach - i bardzo mi miło, że liczysz się z moim zdaniem.
- Come on, kto mnie zna lepiej od ciebie? - chłopak odwzajemnił uśmiech - co prawda teraz może nie pamiętasz, ale twoja intuicja w stosunku do moich dziewczyn zwykle była niezawodna - mówiąc to, puścił mi oczko.

Godzinę później, zasypiając, leżałam sobie otulona kołdrą, pijana i baardzo szczęśliwa. Wszystko układało się lepiej, niż myślałam. Znalazłam rodzinę, a chłopak na którym mi zależało wrócił do mojego życia. Przez chwilę do głowy wkradła mi się myśl, że przecież zawsze, gdy coś mi się udawało, to zaraz musiało się spierdolić. Odepchnęłam ją jednak czym prędzej w najdalsze zakamarki swojego umysłu i z uśmiechem na twarzy odpływałam na spotkanie z Morfeuszem.

_____________________
Następnego dnia obudził mnie dzwonek do drzwi. Zamiast zacząć kontaktować, przewróciłam się leniwie na drugi bok, mrucząc coś niezrozumiale. Obowiązek otwarcia namolnemu typowi, który nie przestawał męczyć dzwonka pozostawiłam reszcie lokatorów. Przez myśl przemnęła mi jedynie myśl, że jeśli to jakiś świadek Jehowy, to poświęcę się, wstanę i pierdolnę mu czymś ciężkim w ryj. Ktoś się zlitował i otworzył, a ja ponownie zaczęłam przysypiać. Usłyszałam jednak głośny ryk: Jooooooooyyyyeetaaa! Do ciebieeeee!
To mnie nie przekonało. Bolała mnie głowa, a powieki miałam tak ciężkie, że nie dotarło do mnie, co krzyczała owa osoba.
- Jooyeeeta, do cholery!!! Kolega przyszedł!
- Niech spierdala! - wrzasnęłam resztką sił i znów zatopiłam twarz w poduszce.
Po chwili drzwi delikatnie się otwarły, a pojawiła się w nich głowa Nathana.
- Joy, Axl przyszedł.
Na dźwięk jego imienia, od razu w mózgu złączyły mi się kabelki odpowiedzialne za logiczne myślenie i otwarłam oczy. Nie zdąrzyłam jednak nawet się ruszyć, gdy do pokoju z impetem wparował uśmiechnięty Rudowłosy.
Uśmiech jednak szybko zszedł mu z twarzy, gdy mnie zobaczył.
Nas, cholera nas, bo przecież łóżko dzieliłam z Jamesem, o czym Axl nie wiedział.
Już otwierałam usta, żeby coś powiedzieć, gdy spotkałam się z wściekłym spojrzeniem chłopaka i... już go nie było.
- Kurwa - mruknęłam pod nosem i sięgnęłam na podłogę po jakieś ciuchy, ubierając się w pośpiechu.
Nat stał nieruchomo, również zaspany i chyba nie za bardzo rozumiejący całą sytuację. James chrapał w najlepsze.
Przeczesałam włosy palcami i wyszłam z mieszkania. Szybko mijałam przechodzących obok ludzi, na zatłoczonych ulicach Miasta Aniołów. Chciałam od razu lecieć do Axla, jakoś się z tego wytłumaczyć, jednak naszły mnie wątpliwości. Że przecież nie mam z czego, bo nic złego nie robię, że przecież nie jesteśmy razem. Znając jednak już trochę jego charakter, dla świętego spokoju wolałam przeprosić i jakoś spróbować załagodzić ten jego poranny foch. Gdy mijałam Whiskey A Go Go, pomyślałam, że warto tam zajrzeć, strzelić sobie jakiegoś drinka na odwagę. Trochę bałam się rozmowy z Axlem, wiedziałam, że nie będzie należała do najłatwiejszych. Że też mi nigdy nie może się spodobać jakiś spokojny chłopak, tylko największy nerwus w całym Hollywood!
Przerywając na moment te przemyślenia, weszłam do środka. Mimo, iż było dopiero koło południa, w powietrzu już unosił się przyjemny dym papierosowy, a po kątach siedziało kilku typów. Podchodząc do baru, zauważyłam, że siedzi przy nim nikt inny, jak sam pan Rose. Odetchnęłam głęboko i podeszłam do niego. Siedział na wysokim barowym taborecie, nerwowo poruszając stopami. Wzrok miał skupiony na szklance z przezroczystym płynem.
- Ładnie to tak łoić wódę z rana? - chciałam zacząć jakoś na luzie, jednak to chyba był głupi pomysł. Spotkałam się z wrogim spojrzeniem.
- A ty tu czego? - burknął.
- W sumie to sorry za to, co widziałeś rano, wiem jak to wyglądało.
Oh Joy - zganiłam w duchu sama siebie - nie ma co, przepraszać to ty umiesz jak nikt inny.
- Dobra, daruj sobie. I zostaw mnie w spokoju do cholery.
- Kurwa, Rose, drugi raz reagujesz na normalną sytuację zbyt impulsywnie - rzuciłam siadając obok i dając barmanowi znak dłonią, że chcę to samo. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, odechciało mi się "łagodzenia" całej sytuacji. Powoli zaczynało mi wadzić takie zachowanie z jego strony i już czułam zbliżającą się kłótnię. I nie mogłam, cholera, być biernym jej uczestnikiem.
- Jasne, odwracaj kota ogonem - parsknął.
- Niczego nie odwracam. Wtedy nie dałeś sobie nic wytłumaczyć, teraz też nie. Ja po prostu mam z nim jedno łóżko, wybacz, że od wczorajszego wieczoru nie skombinowałam sobie jeszcze nowego - warknęłam, coraz bardziej zirytowana
- Mogłaś go wypierdolić na kanapę.
- Rany boskie, nie przesadzasz? Nie chciałam się z tobą kłócić, ale chyba nie mam wyboru - mówiąc to, pociągnęłam ze szklanki całą wódkę, jaka została mi zaserwowana - jeśli tak to ma wyglądać, to ja cię Rose, serdecznie pierdolę.
Gdy to powiedziałam, o dziwo dość spokojnie, wstałam i szybkim krokiem skierowałam się ku drzwiom wyjściowym, zostawiając go w towarzystwie barmana.
Mimo, iż nie krzyczałam, w środku dosłownie się we mnie zagotowało. James miał kurwa rację! Nie sądziłam jednak, że jego "proroctwo" spełni się tak szybko.
- Pieprzony mind-fucker - klnęłam pod nosem - tyle czasu był spokój i znowu harmonia poszła się kochać przez wydarzenia, które miały miejsce w przeciągu ostatnich parunastu godzin.
Z każdym kolejnym krokiem poziom mojego wkurwienia jedynie się podnosił.
- Jebać to - mruknęłam, zapalając papierosa, gdy w oddali usłyszałam krzyk.

c.d.n.

3 komentarze:

  1. Super, że wróciłaś! Zdrówka życzę w takim razie :*

    Jeżeli chodzi o rozdział to niczego sobie. Ale Axl mnie irytuje. Zresztą kogo by nie irytował?! I dobrze, niech nie będzie za słodko!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ja się ciesze, że wróciłaś !!!! :D i mam nadzieję, że już wszystko w porządku i dobrze się czujesz ;)

    Rozdział jest genialny :) na początku sobie wszystko wybaczyli i było cacy, ale jak to z Axlem bywa...nie trwało to długo. W sumie to też bym się wściekła na ten widok, ale trochę przegiął...jak wiemy to jest Rose więc u niego to normalne. Dziewczyna się chciała pogodzić, ale Pan Rose oczywiście, ma swoje humorki :D pisz dalej, bo brakowało mi tego

    OdpowiedzUsuń
  3. No kurwa, nareszcie :P
    Pisz zdechlaku, pisz i nie umieraj już więcej :P I niech się pogodzą w końcu porządnie! Bo mam ochotę mu zęby wybić.

    OdpowiedzUsuń